wtorek, 6 października 2015

...minęły przeszło dwa lata...

     Minęły przeszło dwa lata od mojego „pierwszego” nigdzie nieopublikowanego wpisu. 

Dziesięć dni po jego napisaniu pani właścicielka zmarła, tym samym (mimo, że spadkobierczyni pozwoliła nam zostać tam kolejne dwa miesiące) nic więcej się tam nie zmieniało. Czas się zatrzymał dla tamtego miejsca. Mój (nie mój) kolejny mały świat przestał cieszyć. Trzeba było wyruszyć w poszukiwaniu kolejnego… Nie było łatwo. Gdy już znaleźliśmy miejsce, w którym mieliśmy zostać i wszystkie formalności przez agencję nieruchomości były załatwione okazało się, że właścicielka miejsca nie pozwala na żadne zmiany. Dom otrzymała w spadku po babci i życzyła sobie by wszystko zostało jak jest. Takie muzeum po zmarłej babci, w którym nie można wstawić własnych mebli, schować wszędzie królujących bukietów ze sztucznych kwiatów, itd. Nie mogłabym żyć w miejscu, w które tak mało można dodać i ująć od siebie. Po drodze jeszcze przygoda z domem, który nagle okazał się sprzedany, gdy już mieliśmy się do niego wprowadzać. Ciągle coś, ale nic nie dzieje się bez przyczyny – podobno. Wynajęliśmy dom w Old Windsor. My – ja i mój mąż wraz ze znajomym. Dom dzielimy do tej pory. Mieszkamy tu już blisko dwa lata. Rok temu pojawił się też kolejny lokator. Nasz syn :). 


Ot cała historia. Wyszłam na prostą :). 

A teraz obiecana metamorfoza stołu i krzeseł.
Zakupu dokonałam na gumetree. Poniżej wygląd całości na zdjęciu wystawionym przez sprzedającego. W opisie nie było nic co świadczyłoby, iż stół i krzesła są w dość opłakanym stanie...O czym, niestety, przekonałam się dopiero jak do mnie dotarły. 

                                            Najgorsze były nogi krzeseł i ich siedziska...





                                                           Wypełnienie siedzisk:

Najpierw w ruch poszedł papier ścierny:





Krzesła i stół pomalowałam farbą kredową Annie Sloan, która niby dobrze się sprawdza, jeżeli chcemy osiągnąć efekt shabby chic. Mnie ta farba nie urzekła. Bardzo szybko schnie - niby plus, ale jeśli chcemy uzyskać w miarę gładką strukturę pokrycia trzeba naprawdę się pomęczyć. Idealna - jeśli ktoś zamierza by na jego meblach był widoczny każdy wykonany ruch pędzlem. Do malowania używałam wałka by powierzchnia była możliwie najgładsza. Po wyschnięciu farby nakładałam wosk tej samej firmy.

Wyszło tak:











Na chwile obecną dla mnie zbyt shabby ;). 
Gusta się zmieniają...






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz